Najpierw koronawirus atakuje serce i płuca, trzy miesiące później pojawiają się dolegliwości neuropsychiatryczne. Ozdrowieńcy walczą z ciężkimi powikłaniami

Są nazywani ozdrowieńcami, ale do zdrowia im daleko. Mają problemy z płucami, sercem, zaburzenia orientacji i z pamięcią. Ich mózg działa jak u starców. Zdarzają się przypadki, że osoby, które przeszły COVID, nie poznają znajomych na ulicy, albo zapominają język, którym przed chorobą biegle się posługiwali.

Zobacz film: „Dr Michał Chudzik wyjaśnia, jakie powikłania występują po przebyciu COVID-19”

1. Życie po COVID. Jakie powikłania zostawiła choroba u ozdrowieńców w Polsce?

Życie po COVID dla wielu wygląda jak niekończąca się farsa. Najpierw walczą z trudnym do opisania zmęczeniem, część ma uszkodzone narządy wewnętrzne, kiedy zaczynają czuć się lepiej, pojawiają się zaburzenia neuropsychiatryczne: zapominają słowa, gubią drogę, nie mogą się skupić. Co ważne to pacjenci, którzy przeszli zakażenie stosunkowo łagodnie i nie wymagali hospitalizacji.

Naukowcy z Łodzi do tej pory zbadali 800 takich pacjentów, dr Michał Chudzik codziennie przyjmuje nawet 40. Czy te zmiany są czasowe i odwracalne? Na razie nikt z ekspertów nie jest w stanie na to jednoznacznie odpowiedzieć, podobnie jak na pytanie, jak leczyć osoby z takimi problemami.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP abcZdrowie: Jak często występują u ozdrowieńców powikłania? Czy pojawiają się od razu po przejściu choroby, czy mogą się ujawnić po wielu tygodniach?

Dr Michał Chudzik, Klinika Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi: W pierwszym okresie, tuż po przechorowaniu COVID, 80 proc. osób pozostaje dalej z objawami. Te najczęściej zgłaszane dolegliwości to bardzo duże osłabienie, brak sił, bóle w klatce piersiowej, duszność, która może sugerować chorobę płuc lub serca.

Dużym zaskoczeniem było dla nas to, że po trzech miesiącach te objawy powoli przechodzą, a zaczynają dominować objawy neuropsychiatryczne, czyli mówimy o zaburzeniach poznawczych, albo łagodnych zespołach otępiennych. To są dolegliwości, które do tej pory obserwowaliśmy wyłącznie u seniorów, a teraz dotykają młodych ludzi, którzy do tej pory byli zdrowi. Mają zaburzenia orientacji, pamięci, nie poznają różnych osób, zapominają słowa. To są takie zmiany, które występują 5-10 lat przed rozwojem choroby otępiennej, którą znamy jako chorobę Alzheimera.

Miałem przypadek pracownika dużej korporacji, który wrócił do pracy i mówił, że nie pamięta podstawowych słów z angielskiego i nie jest w stanie pracować. Wcześniej posługiwał się nim biegle, a teraz czuje się, jakby był na etapie szkoły podstawowej.

Jak duża może być skala tych powikłań neuropsychiatrycznych u pacjentów?

Na koniec stycznia podliczyłem, że przebadaliśmy 800 ozdrowieńców, którzy nie byli hospitalizowani z powodu COVID-19. Ponad połowa tych chorych po trzech miesiącach w dalszym ciągu ma objawy pocovidowe, a z tej połowy 60 proc. to są te zaburzenia neuropsychiatryczne, czyli one zaczynają dominować. To jest niepokojące, bo spodziewaliśmy się raczej, że tylko nieliczni chorzy będą mieli takie dolegliwości.

Jesteśmy na takim etapie, że z jednej strony dość dużo wiemy o COVID, dość dużo diagnozujemy, ale nadal nie bardzo wiemy, jak to leczyć. Bo nikt nie ma lekarstwa na chorobę Alzheimera w układzie zapobiegania.

Z takiej twardej wiedzy medycznej wiemy, że są trzy aspekty poznawcze, które mogą spowalniać te procesy otępienne. Po pierwsze dobra kontrola ciśnienia krwi. Lecząc tych chorych, dążymy nawet do tego, żeby ciśnienie było niższe niż prawidłowe, druga kwestia to niski poziom cukru i trzeci, bardzo ważny aspekt, to jest powrót do życia społecznego. Mamy mocne dowody naukowe na to, że u osób w wieku podeszłym, które były aktywne fizycznie, które żyły społecznie, wyraźnie opóźniały się te procesy otępienne. Teraz mamy nadzieję, że tak samo uda się cofnąć te zmiany u pacjentów po COVID. Zakładamy, że te zmiany na poziomie naczyniowym w mózgu, będą zmianami odwracalnymi.

2. „Mamy kilka milionów osób chorujących na COVID i mogłoby to dotyczyć 5-10 proc z nich. To skala, która po prostu przygniata”

Doniesienia z różnych państw mówią też o poważnych powikłaniach kardiologicznych po przejściu COVID. Jak to wygląda u ozdrowieńców w Polsce?

Każdy trop, który pojawia się na świecie, trzeba sprawdzić u naszych chorych. Wszyscy się uczymy tego COVID-u. Wstępne wyniki mocno budzą niepokój, bo 20-25 proc. pacjentów ma pewne cechy w sercu, które mogą świadczyć o zapaleniu serca. Przy czym to jest dopiero początek tej fazy badań, wykonałem do tej pory 80 rezonansów. Do końca lutego jest ponad 200 chorych zapisanych na tej badania.

To jest niepokojąca wiadomość, bo jeżeli 20 proc. zbadanych ma te zmiany w sercu, a wiemy z poprzednich danych, że te zmiany w sercu o 8-10 razy zwiększają ryzyko zgonu, to wygląda to bardzo niebezpieczne. To są osoby, które miały lekki lub średni przebieg COVID, bez konieczności hospitalizacji.

Część tych osób pyta, czy może wrócić do sportu, ale jeżeli są zmiany w sercu, to przez 6 miesięcy wysiłek fizyczny jest zakazany, żeby nie doszło do uszkodzenia serca. To jest to ryzyko. Jeżeli ktoś przechorował COVID i wraca do sportu, a nie ma świadomości, że ma zmiany w sercu, może doprowadzić do trwałego uszkodzenia serca.

Widzimy, że 10 proc. pacjentów ma opisywane w rezonansie już pewne cechy uszkodzenia serca. Oni muszą wykonywać kontrolne badania co 3-6 miesięcy, żeby sprawdzić, czy te zmiany się nie pogłębiają.

Oczywiście takie powikłania znamy z grypy, kiedy młoda osoba przeszła grypę i potem trafiała do nas na oddział kardiologii. Serce było na takim poziomie uszkodzenia, że właściwie kwalifikowało się do przeszczepu. Ale to są incydentalne przypadki, które się zdarzają u nas 1-2 razy w roku. A teraz mamy kilka milionów osób chorujących na COVID i mogłoby to dotyczyć 5-10 proc z nich. To skala, która po prostu przygniata.

Mówił pan doktor, że część osób może nie wiedzieć, że po COVID ma zmiany w sercu. Co powinno nas skłonić do diagnostyki?

Jeżeli ktoś odczuwa ogromne zmęczenie, bóle w klatce piersiowej, ma poczucie braku powietrza, kiedyś wchodził na 3. piętro, a teraz na pierwszym musi odpoczywać, czuje szybkie czy nierówne bicie serca – to są sygnały, że mogło dojść do jakichś uszkodzeń. Jeżeli ktoś aktywnie uprawia sport, to uważam, że przed powrotem do trenowania, koniecznie powinien mieć wykonane co najmniej EKG przez doświadczonego kardiologa, albo odczekać kilka miesięcy. Dość częste są mikrozmiany w sercu, które trzeba obserwować, jeżeli są wątpliwości, to wtedy kierujemy pacjenta na rezonans.

Rozumiem, że te zmiany mogą się pojawić nie od razu po chorobie, ale nawet po wielu tygodniach od przejścia COVID?

Są tacy, którzy przychodzą do nas nawet po pół roku od przejścia COVID. To jest właściwie coraz częstsza sytuacja, że ktoś przychodzi i mówi, że przebył COVID, nie było tak źle, minął miesiąc, dwa, trzy, a w tej chwili jest fatalnie. „Nie mam siły, serce pracuje mi jakoś dziwnie, nie mogę wejść na drugie piętro, zapominam podstawowych rzeczy” – takie historie teraz słyszymy.

Czy ci pacjenci trafiają do szpitala?

To jest dobra wiadomość. Wśród tych 800 ozdrowieńców tylko 1 osoba wymagała hospitalizacji. Znamy z literatury światowej doniesienia, że wśród pacjentów, którzy z powodu COVID-19 byli leczeni w szpitalu, 20-30 proc. ponownie wymagała hospitalizacji.

Uruchomiliśmy te badania właśnie po to, aby w porę wykryć te zmiany, rozpocząć leczenie, aby ten chory później nie trafił do szpitala. Jeżeli rozpoznajemy w tych badaniach np. nadciśnienie tętnicze, to do końca nie wiemy, czy jest to wynik COVID, co jest możliwe, czy jest to nadciśnienie, które było u tej osoby od lat, ale nie było zdiagnozowane. I zaczynamy leczyć tego pacjenta. Być może dzięki temu, on za pół roku czy rok nie trafi z udarem na oddział szpitalny.

3. „Jeżeli ktoś miał jakiś słaby element w swoim życiu, to COVID to wykorzystał i tam zaatakował”

Na ile te pocovidowe zmiany są odwracalne?

Nie wiemy, nie możemy się posiłkować wcześniejszymi doświadczeniami. Dotyczy to całego świata, bo COVID we wszystkich uderzył z taką samą siłą, nikt nie ma większych doświadczeń. Zacząłem swoje obserwacje prawie rok temu, a dziś mój materiał jest największy w Europie. Mimo to nie jesteśmy na razie w stanie choremu powiedzieć: proszę się nie martwić, z naszych doświadczeń z tymi dolegliwościami wynika, że za pół roku będzie wszystko dobrze.

Natomiast zaczynamy budować pewien program naprawczy dla tych osób. W tej chwili będziemy prowadzić m.in. taki pilotażowy program fototerapii, czyli naświetlania taką lampą jak z solarium osób z zaburzeniami neuropsychiatrycznymi. Mamy zgodę komisji bioetyki na te badania. Lampa, którą będziemy stosować, to jest absolutnie numer 1, była stosowana u osób z atopowym zapaleniem skóry przez klinikę dermatologii z bardzo dobrymi doświadczeniami. To są totalnie pionierskie badania.

Zaczynamy też taki program oceny mikrokrążenia mózgowego u tych osób z zaburzeniami neuropsychiatrycznymi. Jeżeli okaże się, że jest to problem wynikający z zaburzeń naczyniowych, to też łatwiej będzie nam zastosować jakieś leczenie. Z tych badań, które prowadzimy wynika, że dużo osób jest obciążonych chorobami cywilizacyjnymi, ma podwyższony cholesterol, cukier. Przez COVID to wszystko zostało odsłonięte w bezwzględny sposób. Jeżeli ktoś miał jakiś słaby element w swoim życiu, to COVID to wykorzystał i tam zaatakował.

Badania nadal trwają? Można się na nie zgłaszać?

Tak można się zgłaszać, natomiast jest 10-20 razy więcej chorych niż nasze możliwości, żeby ich przyjąć. Ograniczeniem nie są limity NFZ, tylko braki lekarzy. Pracujemy od rana do wieczora, w piątek np. przyjąłem 44 osoby.

Czy są w tej grupie ozdrowieńców osoby, które powtórnie przeszły zakażenie?

Jeżeli uwzględnimy, że początek pandemii mamy od marca, a większą liczbę zachorowań od października, to jest za wcześnie na drugą falę zachorowań. Natomiast są pojedyncze przypadki. Miałem pacjentkę, która miała w październiku COVID potwierdzony testem, w listopadzie okazało się, że nie wykształciła przeciwciał i w grudniu po raz kolejny zachorowała. Czyli widzimy, że jeżeli nie ma przeciwciał, jest możliwe w krótkim czasie kolejne zakażenie. Przeciwciała utrzymują się przez ok. 4-6 miesięcy, później powstają komórki pamięci, które powinny wyprodukować przeciwciała, jeśli ponownie napotkamy COVID, ale aby te komórki pamięci zadziałały, nasz układ odpornościowy musi być sprawny. W związku z tym, jeżeli będziemy jeść sztuczne jedzenie, nie będziemy uprawiać aktywności sportowej, nie będziemy się wysypiać, to my i tak zniszczymy te komórki pamięci. One nie zadziałają. Dotyczy to też osób zaszczepionych.

*Do poradni kardiologicznej w Łodzi mogą się zgłaszać pacjenci z całej Polski, którzy przeszli zakażenie koronawirusem, ale również ci, którzy nie są pewni, czy byli chorzy, a teraz obserwują u siebie niepokojące objawy. Na stronie www.stop-covid.pl można znaleźć informacje, jak się zapisać na badania.